Kolejne marzenie spełnione- Bangkok! Zawsze chciałem zobaczyć tamtejsze China Town, spróbować ulicznego jedzenia, przejechać się tuk-tukiem, a przede wszystkim zetknąć z żyjącymi tam ludźmi. Plan był taki: pierwsze dwa dni spędzamy w Bangkoku w sąsiedztwie China Town, następnie jedziemy na 3 dni na wyspę Koh Chang i wracamy z powrotem w inne miejsce stolicy Tajlandii. Muszę przyznać, że przed wyjazdem mieliśmy obawy czy uda się go sprawnie zrealizować, jednak dzięki językowi angielskiemu i migowemu, przychylności i pomocy Tajów, poszło nam… nieźle. 🙂 Oczywiście wyjazd planowałem też pod kątem fotograficznym. Tajlandia okazała się miejscem łatwym i zarazem trudnym do pokazania. Ilość egzotycznych, niesamowitych miejscówek sprawia, że wszystko nam się podoba. Ciężko w tym amoku zebrać myśli i skupić się na wartościowych kadrach. Robiłem co mogłem, ale na pewno potrzeba czasu żeby zacząć tam myśleć i nie rzucać się na każdy orientalny widoczek. 🙂 W podróż zabrałem dwa aparaty, Nikon D700 (obiektywy: 50mm,35mm,20mm), Ricoh GR, malutki statyw i filtr szary.
Tajowie dbają o turystów, a turyści dają szansę zarobić najbiedniejszym klasom społecznym. Na ulicach Bangkoku handluje się dosłownie wszystkim i wszędzie. Mimo tak silnie rozwiniętego handlu ulicznego nikt nie zakłócał naszego spokoju próbując nam wcisnąć obiad, pamiątkę, czy inny badziew. 🙂 To miłe zaskoczenie zwłaszcza, że ostatnio w Lizbonie spotykało nas to dość często. 🙂 Tajowie sprawiali wrażenie szczęśliwych, mimo ciężkiej sytuacji materialnej. Czas tam płynie powoli. Idealnym przykładem jakich ludzi można spotkać w Tajlandii jest historia, z moich nocnych spacerów na wyspie Koh Chang. Idąc na plener dwóch Tajów zaproponowało mi podwózkę w głąb wyspy. W następstwie ich życzliwości w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że znalazłem się bardzo daleko od hotelu, w którym spaliśmy. 🙂 Gdy już byłem w drodze powrotnej w pewnym momencie podjechała do mnie kobieta z małym chłopcem na skuterze. Zapytała, czy przypadkiem nie upuściłem statywu. I tak, nie dość, że znalazła mój statyw, to jeszcze podrzuciła mnie z powrotem do hotelu. Nie muszę dodawać, że na skuterze jechaliśmy we trójkę. 🙂
Jedzenie i ceny rozpieszczają. W każdym miejscu można kupić coś pysznego za naprawdę małe pieniądze np. szaszłyk, zupa z krewetek, tacka z owocami za 2-3zł (20-30 THB). Podobnie jest z transportem publicznym, czy noclegami. Za nocleg płaciliśmy średnio 60zł/os/noc w dobrym standardzie (w hostelach z pewnością byłoby jeszcze taniej). Przemieszczanie się również nie jest drogie, my przykładowo za dwie osoby na wyspę Koh Chang (340km autobusem + prom) zapłaciliśmy 60zł (600 TBH). Prawdziwym hitem było wypożyczenie skutera na wyspie. Za 24h i przejechane 60km zapłaciłem jakieś 30zł (300 TBH). Bawiłem się przy tym wyśmienicie, a do ruchu lewostronnego szybko przywykłem. :). To od nas zależy ile pieniędzy wydamy. Podejmując racjonalne decyzje można zostawić ich tam naprawdę niewiele. Co oczywiście nie znaczy, że korzystając z drogich hoteli, klubów nocnych, restauracji, czy wycieczek zorganizowanych nie da się tam stracić fortuny. 🙂
Temperatura w marcu to około 32C. Nie przepadam, za wysokimi temperaturami, ale w Tajlandii mi one nie przeszkadzały. Może dlatego, że słońce było cały czas za delikatną chmurką, może przez panującą w tym regionie wilgoć. Nie wiem. Tak jak w Izraelu smażyłem się okrutnie, tak w Tajlandii było przyjemnie. 🙂 Do Polski wróciliśmy zdrowi, trudno mi powiedzieć czego unikać bo nic złego nam się nie przytrafiło. 🙂 Nawet, gdy raz zgubiłem się w dżungli gdzie rozwaliłem doszczętnie buty, nic mnie nie użarło. 🙂 Jedyne niebezpieczeństwo, które przychodzi mi do głowy to owoc z kolcami- Durian. Ania nieświadomie kupiła mi lody, które smakowały jak cebula, ale zjadłem je bo były zimne. 🙂 Kilka dni później widzieliśmy znak przekreślonego Duriana w windzie, więc coś jest na rzeczy..;)
Reasumując podobało nam się bardzo, było to chyba jedno z najciekawszych miejsc jakie do tej pory mieliśmy okazję odwiedzić. Mam nadzieję, że wybrane przez nas zdjęcia przypadną Wam do gustu. Zapraszam do fotorelacji!
Pingback : 101 migawek Azji (B&W) - Marcin Mentel Fotografia Ślubna | Reklamowa