Zostawić wszystko i przejść na pieszo Półwysep Helski, czasem każdy z nas tego potrzebuje 🙂 Z Prymusem, moim bushcraftowym kompanem, mamy na swoim koncie wiele nocy przespanych w lesie. Tym razem rozwijamy wędrówkę, której celem jest pokonanie konkretnej trasy z obozem na plecach.
Plan był prosty, zostawiamy samochód we Władysławowie, stamtąd pociągiem przejeżdżamy na Hel i wracamy pieszo do auta, spędzając trzy noce na plaży. Zaznaczam, że nie jest to żaden wyczyn, trasa bez ekwipunku jest do pokonania w jeden pełny dzień. Powodem naszej wędrówki była raczej eksploracja miejsca niż bicie rekordu. Dlatego wielokrotnie odbijaliśmy się między dwoma brzegami zatoki i morza.
Zabrałem ze sobą dwa lekkie aparaty: Fuji X-E2 z manualnym obiektywem 75mm i kieszonkowy Ricoh GR, który stał się standardem podczas każdej mojej podróży.
Zapraszam do krótkiej opowieści z tej wyprawy i tak jak głoszą nadmorskie bilbordy z tamtych okolic: niezdecydowanym zdecydowanie polecam! 🙂